11 marca 2013

PRZEMOC WOBEC KOBIET



DHAKA, BANGLADESZ

Taki nagłówek przyciągnął mój wzrok, gdy dziś otworzyłam gazetę. W zawartości nie było żadnych nowych treści, przynajmniej w naszej kulturze, w której podporządkowanie kobiet jest głęboko zakorzenione w tradycji i strukturze społecznej. W centrum artykułu znajdowała się edukacja i to, jak brak dostępu do niej, tudzież jej marna jakość oraz brak komunikacji między płciami trzyma nas w zaklętym kręgu przemocy.

Czy rzeczywiście tylko to jest istotą problemu?

Centralnymi postaciami artykułu były dwie kobiety. Romana miała otwarty przewód doktorski w Kanadzie, wróciła do Bangladeszu aby odwiedzić męża i córkę. Mąż – niepracujący, niedoszły inżynier wraz z córką mieszkał u teściów, podczas gdy żona pracowała, zapewniała im utrzymanie i w końcu wyjechała za granicę aby zdobyć wykształcenie. Oczy Romany zostały wydłubane. Na trwałe straciła wzrok w jednym oku, drugim widzi jedynie częściowo, a jej nos został praktycznie wybity z twarzy przez tzw. „męża”. Ale czy to rzeczywiście był początek? Przemoc domowa nie zaczyna się nagle, a skoro Romana mieszkała ze swoją rodziną, ta przecież musiała zauważyć wcześniejsze konflikty pomiędzy tą parą. Niemniej jednak nikt nie podjął żadnego działania do dnia, który kobieta przypłaciła utratą oka i nosa.
Drugim opisanym „przypadkiem” była dwudziestojednoletnia Hawa Akhter. Została związana i zakneblowana, a mąż odciął jej palce prawej dłoni.  W ten sposób ukarał ją za to, że domagała się możliwości podjęcia studiów. Czy brutalność jej męża naprawdę była zupełną niespodzianką? Czy rodzina rzeczywiście nie była świadoma jego planów? Czy nikt nie słyszał jej krzyków i błagania o pomoc?

Winimy mężczyzn za to, co przytrafia się kobietom.

Cóż… Ja tym razem obarczę winą kobiety. MUSIMY bowiem przyjąć odpowiedzialność matek, które nie potrafiły wpoić swoim synom szacunku wobec kobiet. MUSIMY przyjąć odpowiedzialność członkiń rodzin, które w milczeniu obserwują okrucieństwo takie, jak opisane powyżej, w otoczeniu czterech ścian własnego domu, a następnie przekonują ofiarę do milczenia w strachu przed tym, co inni, jako społeczeństwo, powiedzą.

MY tworzymy społeczeństwo. MY. Zatem jest obowiązkiem każdej z nas, aby podjąć działanie, aby przejąć odpowiedzialność za zmiany, które wiemy, że są konieczne. Nie możemy siedzieć we własnych czterech ścianach i usprawiedliwiać brutalność i przemocy własnym milczeniem.

Musimy mówić. Głośno. Same przerwać przemoc. I jeśli zdajemy sobie sprawę, że nasz ojciec, brat, mąż, czy syn są zdolni do tak brutalnych czynów, my musimy być tymi, które będą ich obserwować i w razie potrzeby zgłoszą. Jeżeli chowamy się w cieniu milcząco obserwując ich brutalność wobec naszego rodzaju, to jakie mamy prawo narzekać na przemoc w społeczeństwie?

I jeszcze zdjęcia, jako że obraz wart jest tysiąca słów:





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz